Witaj, świecie!
Witamy w WordPressie. To jest twój pierwszy post. Edytuj go lub usuń, a następnie zacznij pisać!
Witamy w WordPressie. To jest twój pierwszy post. Edytuj go lub usuń, a następnie zacznij pisać!
Dość często w kontaktach z nauczycielami i nieznającymi problemu rodzicami spotykam się ze stanowiskiem, że temat dysleksji jest celowo nagłaśniany, wyolbrzymiany i tak naprawdę nie do końca wiadomo, czy tzw. „dysleksja” naprawdę istnieje. A ponieważ jej nie widać (dziecko wygląda zupełnie normalnie), najprościej jest nie dostrzegać sprawy, bagatelizować ją, bądź, – co jest chyba najgorsze – kpić z problemu i co za tym idzie, z dziecka. Ilustracją mojego wstępu niech będzie list czytelniczki zamieszczony w „Wysokich Obcasach”. Cytuję go z niewielkimi skrótami:
„Dyslektycy ortograficzni zostali już dawno rozgrzeszeni, i dobrze” – pisze J.Szczepkowska w felietonie „Dzielę się” (Wysokie Obcasy nr 235). Oprócz rozgrzeszenia mają także pewne przywileje w szkolnej rzeczywistości klasówek i egzaminów, co zamiast chęci poprawy wywołuje lawinową tendencję do załatwiania zaświadczeń o dysleksji.(…) Jednak , owszem, pójdźmy krok dalej – rozgrzeszmy dyslektyków matematycznych (to się chyba nawet już nazywa dyskalkulia). A potem biologicznych, geograficznych, chemicznych, fizycznych – w końcu dlaczego niby ma nie mieć przywilejów ktoś, kto na widok układu trawiennego w książce robi się senny albo ni w ząb nie umie poradzić sobie z tajemnicą zaćmienia słońca. Przecież na szkole i egzaminach świat się nie kończy, jest mnóstwo umiejętności potrzebnych w życiu, które dla niektórych jednostek są, niestety, barierą nie do przejścia.”
I tak dalej, i tak, dalej…
Trudno o większe pomieszanie pojęć dotyczące różnych rodzajów zaburzeń lub ich braku w tak krótkim liście. Jednak – podążając za tropem myślenia autorki – ogromna liczba naukowców – psychologów, pedagogów, neuropsychologów, neurologów, psychiatrów na całym świecie poświęca czas i pieniądze badając problem, który tak naprawdę nie istnieje.
A przecież wystarczy zajrzeć do literatury przedmiotu (i przestudiować tylko bibliografię) aby przekonać się, jak szeroko i wszechstronnie problem dysleksji jest badany i omawiany przez badaczy z różnych krajów. Jeśli zaś chodzi o dyslektyków matematycznych – uczniów z tzw. dyskalkulią, radzę zapoznać się z książkami prof. E.Gruszczyk – Kolczyńskiej, która temu problemowi poświęciła ponad 30 lat swojej pracy naukowej.
Obecne poglądy na temat zaburzeń w czytaniu i pisaniu można ująć w ramy następujących koncepcji:
Wszystkie w/w koncepcje mają bogaty opis w literaturze przedmiotu i zakładają, że dysleksja jest odrębnym od innych zaburzeniem i polega na specyficznych trudnościach w czytaniu i pisaniu. Halina Spionek zdefiniowała dzieci dyslektyczne jako te, u których występują parcjalne deficyty rozwojowe w zakresie funkcji słuchowych, wzrokowych, kinestetyczno-ruchowych i po raz pierwszy wskazała na patomechanizm dysleksji.
Obecnie na określenie specyficznych trudności w czytaniu i pisaniu u dzieci najczęściej stosuje się termin „dysleksja rozwojowa”. Termin ten wskazuje na wczesne uwarunkowanie tych trudności trwające od urodzenia, a nie nabyte w dalszym okresie życia.
Przyjmuje się, że dysleksja rozwojowa to specyficzne trudności w czytaniu i pisaniu u dzieci o prawidłowym rozwoju umysłowym, u których współwystępują zaburzenia funkcji percepcyjno-motorycznych zaangażowanych w proces nabywania tych umiejętności.
Zaburzenia te mogą dotyczyć funkcji:
Obraz kliniczny tych zaburzeń jest bardzo zróżnicowany i zależy od stopnia i zakresu dysfunkcji. Zakres zaburzeń określa się jako wąski, gdy dotyczy zaburzeń jednej funkcji lub szeroki – gdy dotyczy kilku funkcji jednocześnie.
Wyróżnia się następujące typy dysleksji (w zależności od miejsca uszkodzenia w centralnym układzie nerwowym):
Zakłócenie funkcji percepcyjno-motorycznych i ich integracji wywołuje specyficzne trudności w nauce czytania i pisania. Niektórzy specjaliści posługują się dwoma terminami – dysleksja i dysgrafia (H.Spionek) albo nawet trzema – dysleksja, dysgrafia i dysortografia. (M.Bogdanowicz ; Matejcek).
Większa liczba terminów pozwala dokładniej sprecyzować rodzaj trudności. Przedrostek „dys” mający znaczenie negatywne (brak czegoś) w połączeniu z greckimi wyrazami – logos, othos, grapho – tworzą odpowiednie terminy:
Definicja dysleksji przyjęta w 1968 roku w Dallas przez Światową Federację Neurologów brzmi następująco: „Specyficzna rozwojowa dysleksja to zaburzenie manifestujące się trudnościami w nauce czytania, mimo stosowania konwencjonalnych metod nauczania, normalnej inteligencji i sprzyjających warunków społeczno-kulturowych. Jest spowodowana zaburzeniami podstawowych zdolności poznawczych, które często uwarunkowane są konstytucjonalnie”. (M.Crithley).
Najnowsza definicja dysleksji wg International Dyslexia Association (1994r.) ujmuje to pojęcie najbardziej wyczerpująco:
Wielu autorów przedstawia osoby z dysleksją jako jednostki twórcze, wybitnie uzdolnione, które „dzięki” dysleksji posiadły zdolności i umiejętności rzadko występujące wśród populacji nie obarczonej tym zaburzeniem. Szczegółowe badania mózgów takich osób wykazały, że mają one nie tylko ubytki i deformacje tkanki nerwowej, ale również pewien jej nadmiar. To powoduje, że w wypadku niektórych dyslektyków obok trudności w czytaniu i pisaniu mogą pojawiać się wybitne zdolności np. w myśleniu wizualno-przestrzennym. Do grona sławnych osób z dysleksją należą między innymi H.Ch.Andersen, P.Picasso, M.Faraday, A.Christie, A.Einstein, W.Churchill, Leonardo da Vinci. To jednak tylko jedna strona medalu. Większość osób z dysleksją odnosi niepowodzenia szkolne i bez fachowej pomocy może nie udać im się odnaleźć swojego miejsca w rzeczywistości szkolnej. Dlatego często poszukują satysfak
Danuta Chwastniewska nauczyciel – terapeuta
Zachęcamy do zakupu książki "Neurodydaktyka, czyli nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi". Jest to pierwsza w Polsce publikacja, która zawiera wyniki z wielu badań przeprowadzonym na ludzkim mózgu. Książka dedykowana jest zarówno dla rodziców, nauczycieli, psychologów jak i dla studentów kierunków pedagogicznych. Pozwoli ona zrozumieć proces udzenia się dzieci a także wykorzystać ich potencjał do nauki. Książka zalecana jest przede wszystkim dla dzieci, która mają problem z nauką. Neurodydaktyka pozwoli na najbardziej efektywne wykorzystanie mózgu. W publikacji znajdą się odpowiedzi na takie pytania jak:
Jakich ludzi i w jaki sposób chcemy ich wychować? Czy chcemy aby byli kreatywni, myślący innowacyjnie czy takich które pasuję do pewnych schematów?
Jaka powinna być główna rola szkoły?
Które z kompetencji powinny być rozwijane?
Czy zależy nam na wychowaniu ludzi wyrażających własne, czy cudze myśli?
Zachęcamy do zapoznania się z informacjami o książce na stronie internetowej http://neurodydaktyka.edu.pl/